Ks. Wincenty Balicki - "Zwaliska zamku Melsztyńskiego pod Zakliczynem"
("Wędrowiec" -
Serya 3, Nr 128, Tom V, 1879r.)
Nie masz zapewnie równie dla czułego człowieka tkliwszego , jak
dla badacza ciekawszego widoku nad widok gruzów i zwalisk
starodawnych zamków, których w każdym kraju, a więc i w naszym,
dosyć znajduje się. Możeż albowiem czuły człowiek bez rozrzewnienia
spoglądać na te największe świadki znikomości ludzkich rzeczy, które
niegdyś wielkością i chwałą jaśniały, puklerzem narodu były, a dziś
niezwalczoną dłonią czasu w gruzy roztrącone za igraszkę wiatrom
służą? W oczach zaś badacza dziejów są one nie mniej ważne skazówki
wielkości i sławy narodowej; w jednym wieńcu splatają przeszłość z
teraźniejszością, odkrywają nieraz obfite studnice dla dziejów,
zbogacają piśmiennictwo, obudzają Bardów ojczystych, mnogie
przedmioty dla gęstej narodowej poddając. Tą myślą zapalony, poddaję
rodakom moim opis gruzów Melsztyna, które w roku 1829 osobiście
zwiedziłem, a który jako dodatek do opisu historycznego miasta
Tarnowa służyć może... . Zachwycało mnie ustne opowiadanie o tych
zwaliskach, udałem się więc na miejsce w towarzystwie dwu
przyjaciół, i wkrótce obaczyliśmy te gruzy.
"Tutaj Dunajec bystro
białe piany toczy,
Tam
to zamek Melsztyński wnet przechodzień zoczy,
Lecz
cóż to rzekłem, zamek? jego to zwaliska?
Bo
już Kronos na niego grot po grocie ciska,
A
lubo przeciw niemu swą siłę wywiera,
Pięć wieków czoło wznosi, burzom się opiera.
Tak, jak ten olbrzym
srogi, co już śmierć nań godzi,
Już w upadku przechodnia do drżenia przywodzi.
Tu zobaczysz od wieków
granity sklejone,
Których wierzchołki gęstym lasem najeżone,
Często runie z ich
szczytów, z hukiem gdyby gromu
W
zielony płyn Dunajca, pół skały ułomu..."
Przewiózłszy się w łodzi na tamten brzeg Dunajca z wielkim mozołem
wdrapaliśmy się na szczyt góry, ale najrozkoszniejszy widok sowicie
wynagrodził nasze usiłowanie, gdyby nie sama myśl starożytności i sławy
tych zwalisk dla nas za wszelką nagrodę stanęła była, w melancholiczne
uwodząc nas dumanie.
"Ztąd widać Zakliczyna,
Czchowa białe mury,
Ztąd rozkosznej błyskały powaby natury,
A wzgórza, co te strony
obwiodły jak wieńcem,
Głoszą się bliskich Tatrów jednym sprzymierzeńcem;
Tam wioski na równinach,
jak gdyby rozlane
Sród łanów i ogrodów, miła tworzą zmianę
Tutaj poważna cisza w
naturze panuje,
Tu się dusza nad ziemskość podniesioną czuje...
Czasem dzwonek kościelny,
jednogłośne brzmienie
Odnosząc w bliskie równie, przerywa milczenie,
Albo pies czujny
szczeknie, śledząc wędrownika,
I
zadziwiać się zdaje, że go tu spotyka.
Z żalem, gdy na te gruzy
obracam oczy,
Jakież wspomnienia przeszłość przed umysł nas toczy...
Gdzie władnęli przed laty
dzieci Spicimira,
Teraz się tutaj puszczyk posępny rozpiera.
Nieraz w tych murach
wieśniak znajdywał obronę,
Teraz je widzi z żalem w gruzy roztrącone.
Tutaj Jaśko z Melsztyna,
królów polubieniec,
Męstwa, mądrości, wkładał na swą głowę wieniec.
Teraz!... jaka odmiana,
jaki widok smutny!...
Tak wszystko, oprócz cnoty, gładzi czas okrutny!...
Gdyśmy podobnemi dumaniami i czarownym widokiem z tego wzgórza nasycili
serce i oczy, zaczęliśmy bliżej rozpatrywać się w gruzach Melsztyna.
Jedna tylko jeszcze pozostała najwyższa wieża, albo raczej jej zwaliska;
gdyby olbrzym unosi pod obłoki swą białą głowę, silny odpór dając burzom
czasu i brudnej chciwości. Szukano bowiem tutaj jakichciś skarbów, i -
jak ustne twierdzi podanie - podobno takowe znaleziono...
chciwości nigdy nie braknie naśledników... zaczęto rozkopywać mury, a z
tego powodu niezmiernie takowe uszkodzono, i czego cała potęga czasu nie
dokazała, wnetby się łakomstwu udało było, gdyby rząd nasz dobrodziejczy
nie był surowo zakazał podobnych uszkodzeń.
W
tej baszcie albo wieży bardzo wiele widać strzelnic; na dole zaś
obszerne są piwnice, zupełnie teraz zasypane, z których zewnątrz
wychodziły okna gotyckie, lecz również nadwerężone. Cały ten zamek,
stawiany z kamienia ciosowego, przekładany cegłą, murem był opasany.
Długim rzędem zwalisk postępując ku wschodowi, na samych onych końcu, są
rozwaliny budowy, którą się do bramy wjeżdżało, a do niektórych murów
pozostałych ręką pracowitego wieśniaka przystawiła słomą poszyte chaty,
tam gdzie może dawniej szczęk broni w dalekie ulatywał równie... . Nieco
wyżej posępne sosny i brzozy smutnym cieniem otaczają urwiska murów; kto
wie, ile pod niemi szacownych spoczywa popiołów!... Na tem miejscu
pomiędzy wieśniaczemi chatami znajduje się kawałek muru, może mający 12
sążni długości, mieszczący w sobie ósm strzelnic; z tych w pierwszej
jest sklepione schronienie, gdzie ustne podanie zamkową psiarnię
umieszcza, teraz tam robocze wieśniaka stoi bydełko... . Dalej
postępują trafiliśmy na rozległe zwaliska od północnej strony; tu
podanie umieszcza kaplicę zamkową:
"Stanąwszy na jednem,
obszernem, płaskiem urwisku skały,
Zkąd nieprzejrzana równia
swe niwy rozwinie
Stykając się z Dunajcem; -
tu chciwy wzrok ginie,
Tu zdruzgotane łomy w
przepaści świadczyły,
Że nic nie ujdzie czasu
srogości, ni siły!... ."
Dzieliła nas ona od góry Zawadą zwanej, ku południowi zaś inna jest
góra, dotąd nazwana "winnicą", gdyż tam dawniej obfite zbierano wina, i
dotąd jeszcze, lubo mało, zbierają i jedynie do octu go używają.
Niedaleko od tych strzelnic natrafiliśmy na otwór niewielki, okrągły, a
ciekawością zapaleni spuściliśmy się doń; głębokość jego wynosić może do
20 łokci. Obszerna w czworobok stawiana przestrzeń, zjawiła się oczom
naszym: sklepienie w pół okrągłe z cegły, dwie ściany z kamienia
ciosowego, dwie zaś z naturalnej wykopane były skały, z boku był dawniej
inny otwór do głębszej przestrzeni ale kruchami kamieni i cegieł
zupełnie zasypany został, a wymiar nam pozwolonego czasu nie pozwolił
dłuższego śledztwa. Zdaje się, że tu musiało być schronienie w czasie
nagłego napadu nieprzyjaciół, co tem bardziej potwierdza się ustnem
podaniem, które głosi, że tym drugim otworem zasypanym można było pod
ziemią idąc wynijść aż do brzegów Dunajca. Nic tam wcale odkryć nie
mogliśmy: znaleźliśmy jedynie w jednem miejscu usiłowanie chciwości, bo
niektóre ciosowe kamienie nosiły ślady nieprzyjaznego żelaza, lecz
hartowność kamieni oparła się nazawsze tym usiłowaniom. Zabawiwszy w tej
jaskini dwie całe godziny, z niezaspokojoną ciekawością wyszliśmy na
światło dzienne.
Na górze Zawadzie widać szczątki murów, - według ustnych podań, -
znajdować się tu miało miasto Zakrzyczyn, murem opasane, później w
dolinę przeniesione i Zakliczynem zwane. Ku zachodowi między wieńcem gór
na Dunajcem stoi kaplica, smutnej pamiątce poświęcona.
"Tu znalazło czternaście
osób śmierć okrutną,
Gdy Dunajce gwałtownie z
brzegów swych wyparty,
Prowadząc ich koleją
przeznaczenia smutną,
W mokrych nurtach wskazuje
grób dla nich rozwarty.
Próżne były ich jęki, o
pomoc wołanie, -
Już bałwany straszliwą
zgubę na nich zioną,
Gdy ostatnie swym lubym
zdala szlą żegnanie,
Wnet w bezdennej przepaści
wody ich pochłoną.
Tutaj skromna pobożność tę
kaplicę stawia,
Tu za ich dusze każdy swe
modły odmawia."
Ogólny obwód zwalisk, jak
teraz takowe widzimy, wynosić może 100 sążni, długość od głównej baszty
aż do ostatniego szczytu drugiej wieży czyli bramy około 30 sążni. Idąc
na dół szliśmy tą drogą, która, jak nam mówiono, do zamku niegdyś
wiodła, - gęsta tu rosła trawa,... .
"Tu w czystem szkle
Dunajca niebotyczne skały
Gdyby tchem czarodziejskim nam się odbijały,
A starego Melsztyna
bielące się mury
Kryły - na nich się wsparłszy, czarne jak noc chmury."
Długo jeszcze oglądaliśmy się na te czcigodne zwaliska, aż i one z oczu
naszych zniknąć poczęły, wyższemi zasłonione górami... my je czule
żegnaliśmy....
"Tak lubo, co jest z
ziemi, czas wszystko pochłonie,
Lecz pamięć prawej cnoty
nigdy nie zatonie.
Prysną chmury i miną
srogich burz koleje,
Gdy ona naszym blaskiem z
chwałą rozjaśnieje.
Próżno się niecna zazdrość
przeciw niej sprzysięga -
Tam dojdzie, kędy płochy
czas jej nie dosięga."
Mało wprawdzie z wycieczki mojej zyskałem, bo więcej zyskać niepodobna
było, ale przynajmniej na szczerej chęci nie brakło mi. Życzyćby jednak
należało, aby się uczeni nasi za ręce wzięli w opisywaniu historycznem
wszystkich starodawnych zamków i pomników w kraju naszym, których
zapewne jest dosyć, a które z dziejami narodowemi w najściślejszym
zestają związku i dziwnie takowych pewność wsparłyby bez wątpienia.
Tak przed kilku laty uczynili w kraju swoim Czesi, wydawszy opis
wszystkich starodawnych zamków, bądź jeszcze istniejących, bądź już w
gruzach rozsypanych: każdy takowy opis mieści zarazem rycinę zamku, a
przy dziejach brzmi oraz lutnia poezyj... szkoda tylko, że nie w
ojczystym języku!
Słowa powyższe, choć w tece spoczywające, czcigodnego kapłana i
prawdziwego miłośnika przeszłości i pomników po niej zostałych nie
przebrzmiały bez echa, a raczej zostały przez naród odczute; starania
bowiem naszych pism ilustrowanych, rysowników - jak Napoleon Ordy,
Paulego, Raczyńskiego, Grabowskiego i t.d. wskazują pomyślniejszy w tym
kierunku obrót rzeczy, dający nam niepłonną rękojmię, iż z czasem
zdobędziemy się na wzór ościennych cywilizowanych sąsiadów na zupełne
album widoków dawnych zamków, bez względu na to, czy one dziś w gruzach
leżą, czy przebudowane i zmienione zachowały drobne piętno
starożytności. A co się tyczy Melsztyna, którego stan obecny wcale nie
jest do pozazdroszczenia, dzięki brakowi należytej opieki jego
właścicieli, miejmy nadzieję, że już w bliskiej przyszłości obecny tego
zamku właściciel, hr. Karol Lanckoroński, podkomorzy dworu wiedeńskiego,
pomny na siebie obowiązków na sobie ciążących, jako spadkobierca zgasłej
chwały, przyczyni się czemś do zachowania tych ostatnich resztek
widzialnych budownictwa narodowego, a tym sposobem przekażę trwałą
pamięć swych przodków następnym pokoleniom.
Podziękowania dla
Biblioteki Cyfrowej Uniwersytetu Łódzkiego za zgodę na publikację, która
znajduje się w jej zbiorach pod adresem:
http://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/doccontent?id=257&dirids=1
dodano:
18 marca 2009
|